W moim legalwritingowym manifeście poruszyłem temat, który chciałbym dziś rozwinąć. Każdy poważny poradnik, którego celem jest poprawa jakiegoś elementu Twojego życia, zaczyna się od zdiagnozowania przyczyn obecnego stanu rzeczy. Czasami są to okoliczności od Ciebie niezależne, czasami masz na nie pełny lub ograniczony wpływ.
Tom Goldstein i Jethro K. Lieberman w swojej znakomitej książce w sposób kompleksowy spróbowali odpowiedzieć na pytanie, dlaczego prawnicy nie potrafią dobrze konstruować pism procesowych. Dziś przedstawię najważniejsze tezy zamieszczone w tej publikacji.
Przez „prawnicy nie potrafią dobrze pisać” twórcy książki rozumieją stan, w którym pisma procesowe prawników są rozwlekłe, niejasne, mało przejrzyste, niegramatyczne, nudne, otępiające, wypełnione zbędną treścią, niezorganizowane, mylące, pozbawione wyobraźni, bezosobowe, pretensjonalne, napisane ciężkim językiem, korzystające z niepotrzebnego żargonu i frazeologizmów, unikające zajmowania jednoznacznego stanowiska, nieuprzejme, niezwiązane ze sprawą i, co najważniejsze, bezmyślne.
Przyczyny powyższych sytuacji przedstawione przez autorów są jedynie hipotetyczne, ponieważ praktycznie niemożliwe jest naukowe, statystyczne zbadanie jakości dokumentów prawniczych. Niemniej jednak są to przyczyny logiczne i przekonujące, które powinniśmy wziąć sobie do serca, jeśli chcemy poprawić stan piśmiennictwa prawniczego w Polsce.
Socjologia
Prawnicy tworzą w oczach reszty społeczeństwa w miarę jednolitą profesję, która posługuje się specyficznym stylem mówienia i pisania, posiada swoje własne symbole oraz rytuały. Właśnie myślenie o innych jako o „reszcie społeczeństwa” – o „nieprawnikach” – sprawia, że naszej profesji można czasami przypisać wręcz elementy plemienne. A przynajmniej możliwe to było jeszcze do niedawna.
Język prawniczy postrzegany jest jako sekretny uścisk dłoni, dzięki któremu członkowie tajnego bractwa mogą się rozpoznać. Prawnicy (zwłaszcza młodsi stażem) używają go, by zostać rozpoznani jako „swoi” przez innych prawników. Dlatego powielają złe przyzwyczajenia i elitarystyczny sposób wysławiania się.
Profesjonalizm
Wyjaśnienie „profesjonalne” tłumaczy gadulstwo, brak jasności oraz brak precyzji wypowiedzi w pismach procesowych. Podczas studiów i aplikacji często tłumaczy się prawnikom, by wykorzystywali wszystko, co znajdą na korzyść swojego klienta, ponieważ tego wymaga od nich profesjonalizm ich zawodu. W polskich realiach dobrze widać to na przykładzie formułowania zarzutów apelacyjnych:
Zarzucaj wszystko co się da, może coś chwyci.
Reguła działania wyłącznie na korzyść klienta sprawia także, że prawnicy mają tendencję do zaciemniania sensu swojej wypowiedzi, gdy sprawa jest niejednoznaczna lub z góry skazana na niepowodzenie. Nie chcąc więc podawać argumentów stronie przeciwnej, prawnik kluczy i krąży wokół różnych argumentów, byle tylko nie napisać czegoś na niekorzyść osoby, którą reprezentuje. To bowiem zostanie poczytane jako brak profesjonalizmu, a nawet naruszenie etyki zawodowej.
Konkurencja
Konkurencyjność na rynku usług prawnych sprzyja rozwlekaniu pism procesowych. Klienci często chcą widzieć, za co płacą. Nie rozumiejąc istoty dobrego pisma procesowego, oceniają więc jego rozmiar. Co więcej, klient bardzo często nalega, by w piśmie uwzględnić wszystkiego jego uwagi, co także przekłada się na długość i klarowność (a raczej jej brak) pisma procesowego.
Prawo
Prawnicy często uzasadniają nadużywanie slangu prawniczego poziomem skomplikowania języka prawnego (czyli języka tekstów prawnych). Używając pojęć z ustawy, jakby z automatu przejmują bezosobową, pompatyczną stylistykę, które muszą cechować źródła prawa.
Rzadko kiedy pojawia się jednak refleksja, że język prawniczy nie musi być tak blisko związany z językiem prawnym. Dobry specjalista powinien pisać o trudnych pojęciach i koncepcjach możliwie jak najprostszym językiem – z pożytkiem dla innych uczestników procesu, w tym także prawników.
Ekonomia
Istnieją w zasadzie trzy główne ekonomiczne przyczyny kiepskich pism procesowych. Po pierwsze, część prawników wciąż rozlicza się od przygotowanej strony dokumentu, co w sposób oczywisty wydłuża jego treść. Jednocześnie oddala to prawnika od podstawowego celu jego pracy, czyli skutecznego reprezentowania interesu klienta. W mojej ocenie stanowi to naruszenie zasad etyki zawodowej.
Po drugie, skomplikowany język prawniczy i często rozbudowane do granic absurdu wywody pomagają (przynajmniej w niektórych kancelariach) utrzymywać astronomiczne ceny usług prawnych. Gdyby prawnicy zawsze pisali krótko i zrozumiale, straciliby jeden z argumentów przemawiających za ich wysokim wynagrodzeniem.
Wreszcie za długimi i słabymi merytorycznie pismami przemawia ekonomika procesowa. Dużo łatwiej i szybciej jest nawrzucać do pisma cytatów z orzecznictwa i doktryny, przekleić część przepisów, a na koniec wykorzystać jeszcze akapity z poprzednich spraw. Wbrew intuicji, dobre i krótkie pismo tworzy się o wiele dłużej.
Historia
Choć obecnie dość mocno się to zmienia, prawnicy wciąż pozostają często tradycjonalistami przywiązanymi do swoich zwyczajów i przesądów. Dlatego rzadko kiedy próbują zmienić coś w swoim warsztacie, jeśli nie przeszkadza im to w prowadzeniu spraw. Nawet wtedy, gdy taka zmiana mogłaby szybko przynieść im lepsze rezultaty. Siła przyzwyczajenia potrafi być ogromna.
Rytuały
Prawo jest narzędziem służącym do organizowania społeczeństwa. Choć nie brzmi to zbyt przyjaźnie, zwłaszcza współcześnie, prawo służy kontroli organizacji społecznej, w której funkcjonujemy. Działa jednak tylko wtedy, gdy ludzie tworzący tę organizację wierzą w majestat prawa.
Język prawny przez laików postrzegany jest często jako wiedza tajemna. Ile razy słyszeliśmy w trakcie swojej pracy teksty w stylu „Panie mecenasie, to dla mnie czarna magia!”? Myślisz, że to tylko puste gadanie? A czym jest odebranie przyrzeczenia od świadka, jeśli nie swoistym rytuałem?
Z uwagi na taką właśnie funkcję języka prawnego (i prawniczego), część prawników uważa, że żargon prawniczy powinien być wystarczająco skomplikowany, by wzbudzać respekt wśród osób, których prawo dotyczy.
Technologia
Rozwój technologiczny to przyczyna dość oczywista. Łatwość, z jaką możemy wykorzystywać wcześniej przygotowywane wzory, kopiować całe akapity i tezy z orzeczeń, a także bez opamiętania cytować poglądy doktryny sprawia, że wielu prawników nie przykłada się w wystarczającym stopniu do przygotowywania swoich dokumentów. Pisma procesowe tracą na indywidualności.
Instytucjonalność
Większość dużych kancelarii stanowi w swojej istocie rozbudowane przedsiębiorstwa, które podlegają wszystkim regułom skutecznego prowadzenia biznesu. Presja wypracowywania założonych celów sprawia, że zamiast na myślenie i dopracowywanie swoich pism, musimy poświęcać czas oraz energię na dotrzymywanie terminów, rozmowy z klientami i pilnowanie, by wszystko zostało prawidłowo wydrukowane i podpisane.
Wyżej opisania presja może być jeszcze bardziej widoczna w mniejszych kancelariach, które próbując rywalizować z większymi podmiotami na rynku poświęcają jakość na rzecz liczby przygotowywanych pism.
Przyczyna instytucjonalna ma swój wyraz także w istnieniu zjawiska ghostwritingu. Osoby niżej w hierarchii kancelarii często przygotowują projekty lub nawet gotowe pisma dla osób stojących wyżej, co przekłada się na utrwalanie złych praktyk i powszednienie błędów. W idealnym modelu powinno być na odwrót – to młodzi prawnicy powinni otrzymywać gotowe pisma, na których mogliby się uczyć tworzyć własne.
Determinizm
Według części osób zajmujących się legal writingiem, zawiły sposób konstruowania pism procesowych jest wynikiem sposobu, w jaki prawnicy myślą o świecie wokół nich. Chodzi o, czasami wręcz podświadome, traktowanie otaczającej nas rzeczywistości w ujęciu abstrakcyjnym. Przykład? Czytając umowę nie zastanawiamy się w pierwszej kolejności nad tym, jaki będzie miała wpływ na życie stron, ale jakie prawa i obowiązki prawne rodzi między nimi.
Nauczanie
Zdecydowanie najprostszym rozwiązaniem omawianego problemu (by nie rzec – prostackim) jest stwierdzenie, że prawnicy nie potrafią dobrze pisać, bo nikt ich nigdy tego nie nauczył. Nawet w USA jest z tym problem, a w przeciwieństwie do tego kraju, w Polsce brak jest profesjonalnych kursów legalwritingowych.
Tylko w niewielkim zakresie szkoła podstawowa zapewnia wiedzę z zakresu językoznawstwa. Na etapie szkoły średniej jest tego jeszcze mniej. Studia prawnicze z kolei to w zasadzie wyłącznie nauka przepisów i ich wykładni, łączona czasami (choć nie zawsze) z nauką konstruowania pism od strony formalnej.
Kultura
Jakieś dwieście lat temu czytać i pisać potrafili jedynie nieliczni. Każda osoba pracująca z językiem (prawnik, uczony, lekarz) posiadała odpowiednie wykształcenie z dziedziny literatury i potrafiła (przynajmniej w teorii) odnosić się do dzieł Platona, Biblii czy Szekspira.
Choć dziś nie ma już społecznego wymogu, by prawnicy znali się na literaturze klasycznej, dużym problem jest ich brak wszechstronnego oczytania. Mała ilość czasu wolnego sprawia, że przedstawiciele naszego zawodu, jeśli już czytają, to często literaturę fachową. Tracą tym samym umiejętność barwnego i zrozumiałego wysławiania się. Jest to postulat, który czasami pojawia się w dyskusjach nad stanem polskiej palestry:
Powinniśmy zdecydowanie więcej czytać literatury nieprawniczej!
Psychologia
Prawnika szkoli się, by reprezentując swojego klienta nie angażował się emocjonalnie w jego sprawy. Z drugiej strony akt przelewania swoich myśli na papier stanowi czynność wyjątkowo osobistą. Ten dysonans skutkuje pojawianiem się w pismach procesowych bezosobowych, biernych form; niejednoznacznych wyrażeń czy prób usunięcia jakichkolwiek zwrotów nacechowanych emocjonalnie.
Intelekt
Ostatnia przyczyna jest najmniej przyjemna, ale musimy się z nią zmierzyć – czasami prawnikom brakuje po prostu zdolności (lub przynajmniej solidnego treningu z logiki), by wysławiać się w sposób klarowny. Część z nas nie przykłada wagi do dyscypliny własnych wypowiedzi. Nie potrafimy oceniać argumentów i wybierać tych najlepszych.
Na szczęście, nie są to rzeczy wrodzone. Wszystkie można wyćwiczyć odpowiednią edukacją i ciężką pracą. Taki jest główny cel legal writingu.